środa, 30 grudnia 2009

Raty 0% w sieci Euro

Jakiś czas temu zacząłem bardzo intensywnie myśleć nad zmianą laptopa. Nie była to sprawa wymagająca pośpiechu dlatego cały czas ją odkładałem, aż do dzisiaj. Skuszony reklamą radiową dotyczącą poświątecznych wyprzedaży udałem się do sieci Euro w celu nabycia nowego komputera. Do tej pory nie pisałem o konkretnych firmach, ale dzisiaj bardzo się zirytowałem. Rzeczywiście jeżeli chodzi o wybór laptopów oraz ceny, to nie można mieć zastrzeżeń. Wybrałem szybko sprzęt dla siebie, a że chciałem kupić go na raty udałem się do stoiska, w którym załatwia się formalności.
Firma w ostatnich dniach reklamowała zarówno w radio jak i telewizji promocję ratalną 30×0%. W ich gazetce była umieszczona informacja Rzeczywista roczna stopa oprocentowania wynosi 0%! Nie przyszło mi do głowy, że może być inaczej skoro sami podkreślają, że nie ma innych kosztów. Dość długo trwało zanim przyszła moja kolej, w końcu się doczekałem. Jakie było moje zdziwienie, gdy niemalże na wstępie pani, która mnie obsługiwała powiedziała, że koszt ubezpieczenia kredytu wynosi 780pln (od kwoty 2490pln). Wynika z tego, że rocznie kredyt kosztuje mnie 312pln, co oznacza że rzeczywista roczna stopa oprocentowanie to nie 0% a31,33%. Potraficie sobie to wyobrazić? Zacząłem dopytywać, o co w takim razie chodzi z tą promocją, dlaczego ich produkty są oznaczone w specjalny sposób np. 30×89,97zł. Tutaj można to zobaczyć na zdjęciu.
Dowiedziałem się, że rzeczywiste 0% jest tylko dla klientów, którzy ukończyli 74 lata. Trochę bym musiał poczekać, aby spełnić ten warunek. Laptopa ostatecznie nie kupiłem. Dla zasady wyraziłem głośno moje oburzenie i wróciłem do domu bez zakupów.
Zastanawiacie się pewnie na co liczyła firma ogłaszając we wszystkich możliwych mediach promocję raty 0%, mimo iż wiedziała, że większości klientów ona nie dotyczy? Liczyła na to, że w dniach promocji ich sklepy odwiedzi mnóstwo klientów, którzy przyjdą po konkretne zakupy. Wiedzieli dobrze, że wielu klientów zanim wejdzie do sklepu, będzie czuło się już właścicielami towaru. Nawet informacja, którą otrzymają na koniec, o konieczności zapłacenia ubezpieczenia za kredyt, nie będzie w stanie ich zniechęcić przed sfinalizowaniem transakcji.
Z pewnością promocja odniosła zamierzony skutek, przykre że w sposób nieuczciwy dla klientów. Zdecydowanie nie polecam stosowania takich rozwiązań, a klientom zalecam wcześniejsze zapoznanie się z warunkami promocji, bo gdy podejmiemy decyzję o zakupie to może być nam ciężko się z tego wycofać.

niedziela, 13 grudnia 2009

Błędna cena na kasie

Nie wiem czy macie tak samo, ale ja lubię robić zakupy w marketach. Dobrze się tam czuję, nigdzie się nie muszę spieszyć. Ponadto markety w swojej ofercie posiadają duży wybór produktów, które często są w lepszych cenach niż u pani Jadzi w sklepie osiedlowym. Zdarza się jednak, że cena umieszczona przy produkcie, różni się od tej przy kasie. Doświadczenie nauczyło mnie, aby zawsze za kasą skontrolować paragon, czy aby na pewno kwota, którą zapłaciłem jest prawidłowa. Oczywiście nie spisuje kolejno wszystkich cen, staram się zapamiętać tylko te najwyższe. Jeżeli któraś z cen na paragonie wzbudza moje podejrzenie wracam na sklep, aby sprawdzić czy się nie mylę. Prawie zawsze mam rację, cena na paragonie jest wyższa od tej na półce. Udaje się więc do punktu obsługi klienta, w celu odzyskania moich pieniędzy, a tutaj zaczyna się spektakl. Po wykonaniu kilku czynności tj. telefonowanie, spacer po sklepie itp., pracownicy wiedzą już, że Klient ma rację. Mimo to spotykam się z takimi rozwiązaniami problemu:
a) “może pan zwrócić towar”
b) “ta cena już jest inna i jeszcze nikt jej nie wymienił”
c) “to nie jest cena od tego produktu”
d) “w sklepie są czytniki i tam powinno się sprawdzić cenę”
Drodzy Panowie menadżerowie przecież doskonale zdajecie sobie sprawę, że Klient ma rację. Wiecie, że któryś z Waszych ludzi popełnił błąd, to dlaczego brniecie w ślepą uliczkę, zamiast przeprosić Klienta i sprzedać mu towar po cenie z półki? Zdaję sobie sprawę, że błędna cena na regale nie jest świadomym zabiegiem, który ma na celu zmylić Klienta. Jest zwykłym zaniedbaniem pracowników, którzy nie wymienili etykietki. Jednak zupełnie nie rozumiem dlaczego firmy tak uparcie się bronią, przed tym aby zwrócić Klientowi jego pieniądze?
Zgodnie z Art. 2 Ustawy z dnia 27 lipca 2002 r. o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie Kodeksu cywilnego “Sprzedawca jest obowiązany podać do wiadomości kupującego cenę oferowanego towaru konsumpcyjnego oraz jego cenę jednostkową (cenę za jednostkę miary), chyba że wyrażają się one tą samą kwotą.” Jasno z tego wynika, że jeżeli na regale jest błędna cena to sprzedawca wprowadził Klienta w błąd. Pamiętajmy, że bezwzględnie zawsze w takich przypadkach to Klient ma rację, więc zachowajmy się elegancko i bez zbędnego przedłużania całej sytuacji wypłaćmy Klientowi różnicę. Na pewno na tym nie stracimy, a możemy wiele zyskać.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Zwroty towarów

Ile razy zdarzyło się Wam kupić w sklepie jakąś rzecz, która po przyjściu do domu przestała się Wam podobać? Pamiętacie Wasze zdziwienie i powtarzające się w głowie pytanie “jak to się stało?”. Przecież w sklepie było wszystko w porządku. Być może tak nas oczarował uśmiech sympatycznej pani sprzedającej, że przestaliśmy logicznie myśleć? Gdy już ustaliliśmy powód, który skłonił nas do zakupów, ten prawdziwy, lub ten który dobrze brzmi, postanowiliśmy, że chcemy zwrócić towar. No i tutaj zaczyna się problem. Według polskiego prawa sprzedawca nie ma obowiązku przyjęcia od nas zakupionego towaru. Sprzedawcy tłumaczą się, że transakcja została zarejestrowana na kasie fiskalnej i nie ma możliwości jej anulowania. Zgodnie z ustawą o podatku VAT, sprzedawca ma możliwość zmniejszania obrotu o kwoty, które zostaną przez niego udokumentowane, czyli między innymi o wartość wszystkich towarów zwróconych przez klientów (podstawa prawna: Art. 29 ust. 4 Ustawy o VAT). Zatem to, czy możemy zwrócić nietrafiony zakup zależy tylko od dobrej woli sprzedających. Nie wyobrażam sobie, aby firma, która za swój najważniejszy cel stawia sobie jakość obsługi klienta nie przyjmowała zwrotów towaru.
Nie wiem dlaczego, ale niektórym handlowcom wydaje się, że stracą na tym, gdy zgodzą się przyjąć od klienta wcześniej zakupiony towar. Tak naprawdę przyjęty towar wróci z powrotem na półkę, a zadowolony klient opowie o tym fakcie wielu swoim znajomym, którzy też staną się naszymi klientami. W sklepie, który przyjmuje zwroty klient czuje się bezpiecznie, nie musi się zbyt długo zastanawiać, czy dany produkt jest tym czego potrzebuje, ponieważ wie, że gdy zmieni zdanie będzie mógł go oddać.
Załóżmy, że handlujemy podobnym asortymentem co konkurencja, załóżmy również, że mamy zbliżone ceny, do tego dodajmy, że u nas klient ma możliwość oddania towaru. Teraz zadajmy sobie pytanie, który sklep wybierze klient nasz czy konkurencji? Nie trzeba długo się zastanawiać, aby podać prawidłową odpowiedź, oczywiście, że klient chętniej będzie robił zakupy u nas, ponieważ dajemy mu komfort, swobodę i poczucie bezpieczeństwa.